W ramach popołudniowego powrotu do domu postanowiłem zahaczyć o sklep z wszelakiej maści suwenirami. Pani siedzi przy biurku, gra w pasjansa na komputerze, ja buszuję w pocztówkach. Nowy rok, nowa dostawa, ale szału jakoś nie ma. Nawet świeży sort dość pokaźnej serii widokówek z wolsztyńskimi parowozami średnio mnie ekscytuje. Chyba po prostu mam chandrę, albo sześć dni walki z nikotynowym głodem obniża mi humor. Biorę je wszystkie plus widok na budynek portu lotniczego na Ławicy w Poznaniu autorstwa Zygmunta Gajewskiego. Parowozy pewno wylądują w szufladzie, a pocztówka z poznańską Ławicą w Brazylii.
Szósty stycznia 1919 roku to dla tego miejsca dość ciekawa data. Drugi tydzień Powstania Wielkopolskiego, mija godzina szósta rano, porucznik Fischer - niemiecki dowódca lotniska, nie godzi się na kapitulację. Polacy otwierają ogień. Cztery precyzyjne strzały armatnie, dwadzieścia minut szturmu, Poznań zostaje całkowicie wyzwolony, lotnisko przechodzi w ręce powstańców, a wraz z nim w polskie ręce wpada największy łup wojenny w dziejach polskiego oręża - kilkaset rozebranych aeroplanów w częściach i kilkadziesiąt niemal gotowych do lotu!!! Z owych maszyn powstają cztery eskadry, co daje początek polskiemu lotnictwu. Trzy dni później z tych maszyn zostanie zbombardowany Frankfurt nad Odrą, a gdy bolszewicy podejdą pod Warszawę, te maszyny będą jej bronić.