czwartek, 11 lutego 2010

Rozważania na koniec karnawału

"Pada śnieg, pada śnieg,
dzwonią dzwonki sań..."

Pani Zima dzisiaj rano była na tyle perfidna, że nie dość, iż posypała znów białym puchem, to do tego, przez cały dzień - jeszcze śniegiem w oczy zawiewała. W Kapsztadzie - położonym na zachodnim wybrzeżu RPA - pogoda dzisiaj jest wyborna: żadnych opadów, bezchmurne niebo, temperatura sięga 28 stopni Celsjusza, a zefirek smaga twarz z prędkością 25 kilometrów na godzinę.

W swojej kolekcji mam tylko jedną kartkę z Republiki Południowej Afryki, na której widnieje właśnie Kapsztad ze swoim portem i dominującą nad Przylądkiem Dobrej Nadziei Górą Stołową, widzianą z morza już z odległości 200 kilometrów. W roku 1998 utworzono na jej terenie park narodowy, którego widoki już przez samo wirtualne zwiedzanie robią wrażenie.


Kartkę wysłał mi Matthew, jednak nie z Kapsztadu ale z Johannesburga. Do Polski wędrowała przez prawie trzy tygodnie. Matthew jest miłośnikiem dzikich rave'ów. Za każdym razem kiedy czytam tych parę miłych słów od niego, zastanawiam się nad tym, jak to jest zaliczać balet w tak egzotycznym miejscu, gdy pingwiny hasają dookoła...

"...a przed nami i nad nami
wiruje tyle gwiazd."

1 komentarz:

  1. Oj ile ja bym dała by znaleźć się w takim ciepłym, słonecznym Kapsztadzie i choć na chwilę uciec od tej śnieżnej zawieruchy,którą widzę za oknem.Swoją drogą,Pingwin od zawsze kojarzył mi się z zimą i niskimi temperaturami.Nie wiedziałam,że po tym ziemskim padole chodzą też takie ciepłolubne jak ten cały Jackass.

    OdpowiedzUsuń