piątek, 11 maja 2012

W końcu!

Zajechało stęchlizną przez te dwa lata letargu na tym blogu. Jeśli jednak myślicie, że on już trup na amen to się grubo mylicie. W końcu jest maj, wiosna. A wiosna zawsze była doskonałą okazją do robienia porządków. Wszystko kwitnie jeśli jeszcze nie zakwitło, a chatę nareszcie można przewietrzyć świeżym powietrzem.

Ja też przewietrzyłem swą głowę i w końcu wpadłem na dość prosty ale jakże genialny pomysł, aby ominąć wszystkie te problemy, które znacznie utrudniały mi przez ów okres letargu prowadzenie bloga; bo strasznie trudno korzystać z Internetu nie mając ani narzędzia do surfowania jakim jest komputer, ani nie mając stałego dostępu do owego oceanu, w którym podobno jest wszystko. Nie wspomnę już o skanerze, bez którego prezentowanie swoich zbiorów jest praktycznie niemożliwe. Brzmi to dziwnie, ale tak: przez ostatnie dwa lata musiałem się obejść bez tych dobrodziejstw cywilizacji. I szczerze mówiąc obywam się dalej. Z tą różnicą...

Właśnie. Nie ma lepszego miejsca na studiowanie ciekawostkologii i opowiadaniu o niej za pomocą kartek i znaczków pocztowych niż biblioteka. Nie dość, że pełno tu informacji zamkniętych w książkach a i o komputer z Internetem tu nie trudno. Ba! Jak zasięgnąć rady bibliotekarza to i skaner znaleźć można. Czyli w zasadzie – lepiej niż w domu. Więc mimo nabożnej ciszy panującej wokół znów ruszam w podróż razem z owymi kartkami i znaczkami nie ruszając się z gmachu biblioteki.

W końcu – mogę powiedzieć i aby było bardziej wiosennie, dodam – motyla noga!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz