poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Kaszuby - wakacje na wsi

Za oknem mokro, niebo jest w kolorze mleka, a mgła gęstnieje z każdą chwilą. Poranek na Kaszubach. Już wiem, że z moich planów nici; mgła opadnie - będzie padać. Pierwsze, co dzisiaj robię, to włączam Burzuma.

Dwa tygodnie słuchania bez przerwy twórczości Varga Vikernes'a robią swoje. Może i nie wybiorę się dzisiaj na zaplanowaną wycieczkę rowerem, ale za lasem, który mam pod nosem, w samym jego środku, jest jezioro... Myślę sobie: zobaczyć jego taflę skąpaną w tej gęstej mgle, w tej szarzyźnie poranka, to musi być frajda!

Nie pozwoliłem sobie czekać długo.
***



Nawet tysiąc lat bytności Kościoła na Kaszubskiej Ziemi w pełni nie wypleniło z niej pogaństwa. Widać to świetnie na pocztówce z Chmielna. Cywilizacja już wkroczyła; elektryczność, oświetlenie, a nawet telewizja na dobre zawitała w kaszubskich izbach. Jednak ciemnota i zabobon pozostał! I następne pokolenia już od młodego nimi nasiąkają!

Kaszubskie dziecko, uśmiechnięte kaszubskie dziecko na pewno już wie co zrobi z kotem! Możemy tylko sobie wyobrazić do czego może posłużyć kamienny, pogański ołtarz widoczny w lewym dolnym rogu pocztówki. Możemy sobie tylko wyobrażać, co będzie się pod nim działo, gdy tylko słońce zajdzie... Biedny kotek...

Tak mógłbym sobie pitolić, gdybym nigdy nie był na Kaszubach i gdybym do tego był ślepy. Wystarczy tylko trochę wytężyć wzrok na obrazek i od razu można spostrzec, że kaszubskie dzieci nie klepią czarcich pacierzy przy pogańskim ołtarzu, ale po prostu smażą sobie na podwieczorek tłuste, kaszubskie wursty.


Z kotami jednak w tym regionie to już różnie bywa. Z jednej strony te czarne - ewentualnie ich krew - odwracają śmierć i chorobę. Czarnego kota przepuszcza się do izby przez okno przy przenosinach nowożeńców, co ma chronić ich przed nieszcześciem i nieść pomyślność. Z drugiej jednak strony żadnego kota nie wpuszczą Kaszubi do domu gdzie odbył się poród lub gdzie przebywa niechrzszczone dziecko.

***

Pocztówkę z Chmielna kupiłem chyba piętnaście lat temu jak nie dalej; i na pewno nie było to w Chmielnie ale gdzieś pod Kartuzami. I pamiętam to jak dzisiaj, pani w kiosku nie miała lokalnych widoków tylko owo Chmielno, które wtedy powoli zaczynało się wybijać jako miejscowość turystyczna.

Z całej mojej kolekcji ta pocztówka najbardziej mnie bawi przez jej niezamierzony absurd. Temu wszystkiemu tytuł nadaje jeszcze większej pikanterii: "Kaszuby - wakacje na wsi". I aż strach w te Kaszuby jeździć!


Jednak na tej pocztówce jest jeszcze coś ciekawego niż tylko kaszubskie dziecko z kandydatem na całopalną ofiarę dla pogańskich bogów, a mianowicie: burczybas. To ta dziwna drewniana beczka, którą kaszubskie dzieci trzymają w rękach na zdjęciu w prawym dolnym rogu, a która wbrew pozorom nie jest zwykłą beczką. Burczybas to kaszubski ludowy instrument. Jego budowa jest prosta: drewniane klepki są złączone ze sobą na kształt beczki przez wiklinowe lub drewniane obręcze. Owa beczka nie ma dna, ale z jednej strony naciągnięta jest skórą zwierzęcą, w środku której umocowany jest pęk z końskiego włosia.

Gra na burczybasie nie jest skomplikowana, ale potrzeba do niej dwóch osób lub nawet trzech, no chyba, że ma ktoś potężnie umięśnione uda! Jedna osoba trzyma, na przykład pod pachą, burczybas, tak aby "nie latał", a druga pociąga obiema rękoma za końskie włosia, przez co słychać niskie, basowe buczenie. Oczywiście gdy jest trzecia osoba, to ona polewa wodą ręce tej drugiej, bo na burczybasie nie da się grać z suchymi palcami. Oczywiście jak trzeciej osoby nie ma w około, można sobie postawić na taborecie miskę z wodą i też sobie człowiek da radę.

Burczybas jest obecnie jednym z ulubionych instrumentów dorastającego pokolenia Kaszubów, gdyż wprawiony muzyk potrafi bez problemu wydobyć z tego instrumentu tempo stu trzydziestu, stu czterdziestu bitów na minutę, co pozwala bez problemu na tworzenie własnej, kaszubskiej odmiany kwaśnej muzyki acid house bez użycia keyboardu marki Roland.

***

Pogoda skutecznie pokrzyżowała mi plany na rowerową eskapadę. Jednak poranna wyprawa przez zatopiony we mgle las z muzyką Burzum na walkmanie przekonała mnie, abym jutro stanął twarzą w twarz z niepogodą i mimo tego wyruszył na poszukiwania gockich kamiennych kręgów pochodzących z pierwszych wieków naszej ery.

Obawiam się jednak, że aby utrzymać muzyczny klimat adekwatny do sytuacji, będzie trzeba zmienić nagrania Burzum na płytę "Hammerheart" Bathorego, a to może być już trochę za duży korek. Chociaż... Szczerze mówiąc Burzum może zostać - z miejsca gdzie jestem, aby dojechać do owego cmentarzyska trzeba przemierzyć tę część Kaszub, po których, wedle legend, diabeł stąpał...

4 komentarze:

  1. Wszystko ładnie pięknie jednak to, cytuje : "Jednak ciemnota i zabobon pozostał!" to lekka przesada. Wystrzegam się generalizacji , którą tu właśnie propagujesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cleo dziękuję za komentarz z ciekawą uwagą. Mam nadzieję, że to tylko zwykłe nieporozumienie i nie masz zamiaru wymusić na mnie zaprzestania "puszczania oka" do moich czytelników. Jest mi zarazem przykro, że owo "mrugniecie oka" było tak krótkie, iż niezauważalne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrugnięcia oka nie dostrzegłam. Pochodzę z Kaszub, więc jestem uwrażliwiona do tego co napisałeś.

    OdpowiedzUsuń
  4. palenie kota? a palenie na stosie kobiet tzw. czarownic to co to jest wg.ciebie?

    OdpowiedzUsuń